Archiwum 12 grudnia 2002


gru 12 2002 kopiąc po starych mailach:)
Komentarze: 3

"Pytałaś co o Tobie myślę....hmmm.....myślałem cały dzień...całą noc....myśli ubierałem w słowa....próbując dać sobie radę.....z burzą.....wichurą...nawałnicą myśli...... i gdzieś za ścianą usłyszałem chyba z TV piosenkę, którą 3 lata temu często sobie nuciłem.......tak.......to ......odpowiednia muzyka oddająca......wywołany w świadomości Twój obraz.....zlewając się w jedno.....tak!!!! ....to ta płyta...."Niespokojny"
miły rockowy klimat w duchu poetyckim ..."

"Bilet do nieba" Gabriel Fleszar
Krawędzią dnia, na przekór własnym pragnieniom
Idę sam, by znaleźć ślad, bez celów, przyczyn, ot tak
Z rąk wypada, kończy ostatni lot nasz bilet do nieba
Teraz tylko cichy szept, tak, nie kobieto, przecież wiesz...

Ty wiesz, co naprawdę myślę, ty wiesz, ty czujesz jak ja
Twój lęk pod powieką zgaśnie, zły cień zniknie, schowa się gdzieś
A strach pomieszany z czynem, nie liczy się ni---ic
Ty wiesz, ja tu wołam, krzyczę, gdy gdzieś obok mnie zapadasz w ciszę

Krawędzią dnia, na przekór zwykłym pragnieniom
Idę tak, chcę znaleźć ślad otwartych nagich warg
Z rąk wypada, kończy samotny lot nasz bilet do nieba
Chyba nie wyjadę stąd, tak, chcę zostanę, dobrze wiesz...

Ty wiesz...

Wszechświat został za drzwiami, tylko my,
Nasz bilet do nieba, tylko my, tylko my

...miłe...

czy to do mnie pasuje...?


abstrakcja : :
gru 12 2002 Jedność
Komentarze: 0

"...jeśli zdzierżysz jedność z przyjacielem, nie znaczy być kim byłeś. Znaczy być ciszą, albo miejscem albo widokiem...."

(Nuria - SalaaM)

 i wciągnęło taśme:(

abstrakcja : :
gru 12 2002 Agonia świecy
Komentarze: 6

Było ciemno w pokoju, tylko płomień świeczki rozjaśniał mrok.Siedziałam z nieudolnym ,bo z pamięci naszkicowanym portretem na kolanach. Patrzyłam prosto w jej płomień...Jasny wysoki, niezmącony bezruchem powietrza. Lekko zagiety knot żażył się jasno, był sercem płomienia. Patrzyłam długo nie mrużąc oczu, chciałam odnaleźć w niej troszeczkę ciepła, jej światła w sobie, lub choćby pożyczyć i podpalić mój wciąż tlący się we wnętrzu knot...Jej płomień zaczął drgać niespokojnie, choć powietrze, może tylko pozornie stało w miejscu....Nagle pomyslałam jak ona jest zależna od jego podmuchu, od braku tlenu, od zgniecenia  palcami, od kropli wody.....Ta dumnie stojąca na środku stołu świeca z jej wszechmogącym płomieniem, może ogrzać , albo spalić, ocalić lub odebrać komuś życie, ale tak naprawdę , jak opanuję jej płomień, jak zagrożę oddechem jej istnieniu , jak spuszczę w jej serce jedną swoją łzę... to będzie bezsilna i umrze... Czymże jest więc Moc Jednej Kandeli...?

We mnie wciąż tlący się knot żaży się czerwonym blaskiem...Czy znajdą się palce, by zgnieść go  we mnie na zawsze, czyjeś łzy, a może kiedyś po prostu zabraknie tlenu.....czy też znajdzie się Ktoś, kto delikatnie roznieci we mnie wieczny  płomień....? Ta świeca to nadzieja, ona nie umiera nigdy... (?)

Odłożyłam pióro...Zbliżyłam do niej twarz...Trwała spokojna, pewna swej mocy, płacząc jedynie kroplami wosku , jakby od niechcenia. Otworzyłam usta i wciągnełąm powoli rozgrzane wokól niej powietrze wydychając je prosto w jej serce... Zabiłam ją jej własną bronią- molekułami wprawionego w ruch ciepła.... Z lubością wciagnęłam w nozdrza zapach dymu. Knot przygasał powoli targany bezgłośną agonią ... Ostatni obłok dymu jeszcze długo będzie się unosił w pokoju zanim zasnę... To jej duch....

Jak łatwo zabić Moc Jednej Kandeli.... Jak łatwo powołać ją do życia....

abstrakcja : :