Archiwum grudzień 2002, strona 1


gru 14 2002 jestem szczęśliwa!
Komentarze: 8

Cieszę sie , że wyjazd dojdzie do skutku, potrzebuje odpoczynku... Od wszystkiego...Myśl ta wprawia mnie w cudowny humorek, gdyby nie to , że rozwaliam dzisiaj pewnej kobietce samochodzik, gdyby nie pieprzony ból gowy, gdyby nie cale 2 dni zajęć w szkole, gdyby nie koszmarna atmosfera w domu.... gdyby nie brak kasy, gdyby nie... Koniec!Żadnych "gdyby"! Jestem szczęśliwa! Nieziemsko szczęśliwa! I zamierzam pozarażać tym szczęściem wszystkich!

wiele spraw sie wyjasnio, okazao się ,że nikt nie obarcza mnie wina za nic...tylko Jego, nawet jego rodzice.I nie pozwolą zrobić mi krzywdy.... To byo mile.Mam już mieszkanko, nawet koncepcję jak rozwiązać cala sprawę, mój tata martwi sie o mnie, dzwoni non stop.... Chce mi pomóc...Przynajmniej poczulam ,że nie jestem z tym sama.On o dziwo zespokojnial, juz wie, ze nic nie może zrobić.... nie zatrzyma mnie już ...To Koniec!.... Boże, ja znowu kocham, znowu latam ,znowu mam usmiech na twarzy....Jak dobrze!

abstrakcja : :
gru 13 2002 Bezsenna noc
Komentarze: 2

Nie wzięłam nic na sen... Już druga z kolei bezsenna noc.... rzucam się po łózku z boku na bok, lęk sciskający żołądek nie pozwala zasnąć, w głowie tłuką się słowa piosenek uparcie powracających jak bumerang. Zamknęłam oczy, widzę ciężkie jak z ołowiu dłonie i 10 razy większe, spuchniete ciążą na poduszce, są jakby nie moje, oderwane leżą bezwładnie....Uspokoić myśli, nic z tego... kolejna pozycja do spania.... niecierpliwie wiercące sie stopy....drżenie wewnatrz mnie nie mija.... jaki mam sposób na sen? Jaki zawsze skutkował? Przybranie najbardziej pokręconej i niewygodnej pozycji, tak aby zmęczyc mięśnie ... ale wczoraj nie znalazłam takiej....    

Już dzień, lęk pozostał, nie opuszcza mnie, jest trochę irracjonalny, może nawet podświadomy... Znowu przeczucie...? Dobrze przynajmniej , że nie umarła siła we mnie, że mam odwagę, że jestem silna... znowu tak jak wtedy?- silna swoją słabością?....

abstrakcja : :
gru 12 2002 kopiąc po starych mailach:)
Komentarze: 3

"Pytałaś co o Tobie myślę....hmmm.....myślałem cały dzień...całą noc....myśli ubierałem w słowa....próbując dać sobie radę.....z burzą.....wichurą...nawałnicą myśli...... i gdzieś za ścianą usłyszałem chyba z TV piosenkę, którą 3 lata temu często sobie nuciłem.......tak.......to ......odpowiednia muzyka oddająca......wywołany w świadomości Twój obraz.....zlewając się w jedno.....tak!!!! ....to ta płyta...."Niespokojny"
miły rockowy klimat w duchu poetyckim ..."

"Bilet do nieba" Gabriel Fleszar
Krawędzią dnia, na przekór własnym pragnieniom
Idę sam, by znaleźć ślad, bez celów, przyczyn, ot tak
Z rąk wypada, kończy ostatni lot nasz bilet do nieba
Teraz tylko cichy szept, tak, nie kobieto, przecież wiesz...

Ty wiesz, co naprawdę myślę, ty wiesz, ty czujesz jak ja
Twój lęk pod powieką zgaśnie, zły cień zniknie, schowa się gdzieś
A strach pomieszany z czynem, nie liczy się ni---ic
Ty wiesz, ja tu wołam, krzyczę, gdy gdzieś obok mnie zapadasz w ciszę

Krawędzią dnia, na przekór zwykłym pragnieniom
Idę tak, chcę znaleźć ślad otwartych nagich warg
Z rąk wypada, kończy samotny lot nasz bilet do nieba
Chyba nie wyjadę stąd, tak, chcę zostanę, dobrze wiesz...

Ty wiesz...

Wszechświat został za drzwiami, tylko my,
Nasz bilet do nieba, tylko my, tylko my

...miłe...

czy to do mnie pasuje...?


abstrakcja : :
gru 12 2002 Jedność
Komentarze: 0

"...jeśli zdzierżysz jedność z przyjacielem, nie znaczy być kim byłeś. Znaczy być ciszą, albo miejscem albo widokiem...."

(Nuria - SalaaM)

 i wciągnęło taśme:(

abstrakcja : :
gru 12 2002 Agonia świecy
Komentarze: 6

Było ciemno w pokoju, tylko płomień świeczki rozjaśniał mrok.Siedziałam z nieudolnym ,bo z pamięci naszkicowanym portretem na kolanach. Patrzyłam prosto w jej płomień...Jasny wysoki, niezmącony bezruchem powietrza. Lekko zagiety knot żażył się jasno, był sercem płomienia. Patrzyłam długo nie mrużąc oczu, chciałam odnaleźć w niej troszeczkę ciepła, jej światła w sobie, lub choćby pożyczyć i podpalić mój wciąż tlący się we wnętrzu knot...Jej płomień zaczął drgać niespokojnie, choć powietrze, może tylko pozornie stało w miejscu....Nagle pomyslałam jak ona jest zależna od jego podmuchu, od braku tlenu, od zgniecenia  palcami, od kropli wody.....Ta dumnie stojąca na środku stołu świeca z jej wszechmogącym płomieniem, może ogrzać , albo spalić, ocalić lub odebrać komuś życie, ale tak naprawdę , jak opanuję jej płomień, jak zagrożę oddechem jej istnieniu , jak spuszczę w jej serce jedną swoją łzę... to będzie bezsilna i umrze... Czymże jest więc Moc Jednej Kandeli...?

We mnie wciąż tlący się knot żaży się czerwonym blaskiem...Czy znajdą się palce, by zgnieść go  we mnie na zawsze, czyjeś łzy, a może kiedyś po prostu zabraknie tlenu.....czy też znajdzie się Ktoś, kto delikatnie roznieci we mnie wieczny  płomień....? Ta świeca to nadzieja, ona nie umiera nigdy... (?)

Odłożyłam pióro...Zbliżyłam do niej twarz...Trwała spokojna, pewna swej mocy, płacząc jedynie kroplami wosku , jakby od niechcenia. Otworzyłam usta i wciągnełąm powoli rozgrzane wokól niej powietrze wydychając je prosto w jej serce... Zabiłam ją jej własną bronią- molekułami wprawionego w ruch ciepła.... Z lubością wciagnęłam w nozdrza zapach dymu. Knot przygasał powoli targany bezgłośną agonią ... Ostatni obłok dymu jeszcze długo będzie się unosił w pokoju zanim zasnę... To jej duch....

Jak łatwo zabić Moc Jednej Kandeli.... Jak łatwo powołać ją do życia....

abstrakcja : :